Saturday 17 August 2013

The Butterfly Collector



Our rural Swedish holiday. An IKEA-style wooden house in the south-east corner of Skane region. A garden full of buzzing insects, chattering birds and quietly tiptoeing hedgehogs. Fields of golden wheat, red cabbage and green onions spread out to the horizon. On the horizon – the Baltic Sea.

The sea here is shallow for miles off shore and in this year's hot weather it's as warm as soup. The shore is mainly overgrown with reeds, and beaches are scarce. Instead you can find wooden mini piers, leading for a few meters into the water.

One evening we take our usual wander to the nearby pier. As we approach the shore via a sandy road, we notice some peculiar activity on the boggy meadow. A portable generator is buzzing like a giant bumble bee and provides electricity to the bright lamps situated at several points along the field. White linen sheets and odd little piles of egg boxes rest under the lamps. Astonished, we come forward.

An elderly man is sitting at a picnic table. After brief small talk we find out: he is a Butterfly Collector. We are truly intrigued and so keep pitching him questions. Then we are sitting at the picnic table too, sipping black coffee out of the Butterfly Collector's flask.

He's been collecting butterflies since he was thirteen. He drove 200 km just to be in this particular spot near our house, to spend the night waiting for this particular kind of night butterfly. He brings a book from his car and shows us a picture of the butterfly he is after. It's small, grey and utterly undistinguished. We look at other butterflies in the book and the Butterfly Collector, in his melodic Swedish accent, unfolds a story for each butterfly that takes our fancy.

In Swedish, 'butterfly' is 'fjäril'. There are over 100 day species in Sweden and over 800 night ones. 'Are these night butterflies moths?', asks mr e. 'Well. It depends how you define a moth', the Butterfly Collector shrugs his shoulders impatiently. We sense that the problem of defining a moth bears heavy undertones of some sensitive ontological argument, so we quickly abandon the subject.

In the end, the Butterfly Collector says that he has a gift for me. He opens his book again and points to a picture of a white and blue butterfly. 'This one doesn't feed on pollen. It likes the fermented juices of willow tree bark. Pour some wine and sugar on a cloth and wait... It may visit you', he smiles at me mischievously.

The next day I proceed according to his advice. For a long time nothing happens. The only creatures my sample attracts are big fat flies. Then, all of a sudden, a butterfly lands on the fragrant fermented surface! Like the Butterfly Collector, I capture it, though not with a net. The rushed snap comes out all blurry, but the hunter-gatherer thrill I receive will remain vivid with me long after.

***

Nasze wiejskie szwedzkie wakacje. Drewniany dom w stylu jak z IKEA, ogród pełen brzęczących owadów, rozświergotanych ptaków i cichaczem tuptających jeży. Połacie złotych zbóż, modrej kapusty i zielonej cebuli rozciągające się po horyzont. Na horyzoncie – Morze Bałtyckie.

Bałtyk tutaj jest płytki na kilka kilometrów od brzegu i - w tegorocznych upałach - ciepły jak zupa. Brzegi, jak nad jeziorem raczej niż nad morzem, porośnięte są trzciną, a plaże zdarzają rzadko. Zamiast nich liczne drewniane pomosty prowadzą wprost do wody.

Tego wieczoru jak zwykle wybieramy się na przechadzkę w stronę morza, do naszego okolicznego pomostu. Zbliżając się do nadbrzeża - piaszczystą drogą wiodącą pośród pól i podmokłych łąk - zauważamy, że dzieje się tam coś dziwnego. Ktoś ustawił na drodze przenośny generator, który brzęczy niczym gigantyczny trzmiel i dostarcza energii jasno świecącym lampom rozstawionym w kilku punktach łąki. Pod lampami leżą białe prześcieradła, a na nich - tekturowe pudełka po jajkach. Zadziwieni, podchodzimy bliżej.

Starszawy mężczyzna siedzi przy drewnianym piknikowym stole. Po krótkiej wymianie uprzejmości odkrywamy, że właśnie spotkaliśmy Kolekcjonera Motyli. Zaintrygowani, zadajemy mu coraz więcej pytań. Nawet nie zauważamy, kiedy i my zasiadamy przy piknikowym stole i popijamy kawę z termosu Kolekcjonera.

Kolekcjoner zbiera motyle odkąd skończył trznaście lat. Tego dnia przejechał dwieście kilometrów, by spędzić noc w tym konkretnym miejscu nieopodal naszego domu, czekając na ten konkretny gatunek nocnego motyla. Kolekcjoner przynosi z samochodu książkę i pokazuje nam zdjęcie motyla, dla którego tu dzisiaj przybył. Motyl jest mały, szary i niczym się nie wyróżnia. Patrzymy też na inne zdjęcia, a Kolekcjoner, przyjemnym głosem o melodyjnym szwedzkim akcencie, opowiada nam o każdym motylu, który przykuwa naszą uwagę.

Po szwedzku 'motyl' oznacza 'fjäril'. W Szwecji występuje ponad sto gatunków dziennych i ponad osiemset gatunków nocnych motyli.
- Czy te nocne motyle to ćmy? - pyta emr. 

- A! To zależy, jak definiujesz ćmę! - Kolekcjoner Motyli niecierpliwie wzrusza ramionami. Wyczuwamy, że problem zdefiniowania ćmy jest delikatny niczym dysputa z zakresu ontologii, więc czym prędzej porzucamy temat.

Na pożegnanie Kolekcjoner Motyli mówi, że ma dla mnie prezent. Ponownie otwiera książkę i tym razem wskazuje na motyla o białoniebieskich skrzydłach. 

- Ten nie karmi się pyłkiem kwiatowym, tylko sfermentowanymi sokami z kory wierzby. Nalej trochę wina na płótno, posyp cukrem i zaczekaj... może cię odwiedzi - uśmiecha się do mnie łobuzersko.

Następnego dnia postępuję dokładnie według jego wskazówek. Przez długi czas nic się nie dzieje. Jedyne owady, które przyciąga moja próbka, to duże tłuste muchy. Lecz nagle, ni stąd ni z owąd, motyl osiada na aromatycznej sfermentowanej powierzchni! Niczym Kolekcjoner Motyli próbuję go pochwycić, lecz nie za pomocą siatki. Pośpieszne zdjęcie wychodzi zamazane, za to wspomnienie zbieracko-łowieckiego dreszczu, którego doznaję, długo pozostaje wyraźne.