Sunday 26 August 2012

A Polish poet, a Scottish singer and a Wild Rose

A cultivated rose from a traditional English wall garden

'I've met a Polish Scottish singer', announced mr e one evening. 'Aha', replied I with mild interest. 'She plays a harp', he continued. 'O-oh!', my interest grew appropriately. 'Yes. You'd like her stuff. And she sang one song, a poem by some Polish poet'. And so I was very curious what poet and what poem this was. But mr e couldn't remember. 'I'm sure I've seen his name before in one of your books', he said. 'If you say some names I may be able to remember who it was'. So I guessed and I got it right first time. Konstanty Ildefons Gałczyński, the greatest lyrical poet, a magician of words, the master of both a sentiment and a joke. At the top of this blog you can see a sample of his writing. The poem which inspired Magdalena Reising to compose her lovely piece Dzika Roza was written in 1943 in the Altengrabow prisoner-of-war camp where Gałczyński was kept for most of the duration of the war.

Wild Rose

Follow the fragrance of the Wild Rose
drunk with its lure as the roads unfold -
it'll lead you like the magic flute's song,
and you'll walk, and you'll walk for long
'til you see a gate and a threshold.

Endure the hardest trials for the Wild Rose
and breeze along deep blue dreams.
A little further. Past these crops
and those alders. Can you see? Watch -
there'll be: an evening, stars and tears.

The road sings a song about the Wild Rose
and laughs, marking out its track gold.
Wild Rose! You glow through the night.
Wild Rose! Can you hear my stride?
 It's the wind coming - with love untold.

***

- Spotkałem dzisiaj polsko-szkocką piosenkarkę - oznajmił mr e któregoś wieczoru.
- Tak? - odpowiedziałam, średnio zainteresowana.
- Tak. Grała na harfie - mr e kontynuował swoją relację.
- O! - moje zainteresowanie stosownie wzrosło.
- Podobałoby ci się. A jedna piosenka to był wiersz jakiegoś polskiego poety.
I wtedy już naprawdę się zaciekawiłam, co to był za wiersz i który poeta. Ale mr e nie pamiętał.
- Jestem pewien, że widziałem już to nazwisko w którejś z twoich książek. Wymień parę nazwisk, może sobie przypomnę.
Zaczęłam wymieniać i zgadłam za pierszym razem. Konstanty Ildefons Gałczyński, najwspanialszy poeta liryczny, czarodziej słów, mistrz zarówno sentymentu jak i żartu. Próbkę jego talentu można zobaczyć w nagłówku tego blogu. Wiersz, który zainspirował Magdalenę Reising do skomponownia utworu "Dzika Roza', został napisany w 1943 roku w obozie jeńców wojennych w Altengrabow, gdzie Gałczyński więziony był przez większą część wojny.

Dzika Róża

Za Dzikiej Róży zapachem idź
na zawsze upojony pośród dróg -
będzie cię wiódł jak czarodziejski flet
i będziesz szedł, i będziesz szedł,
Aż zobaczysz furtkę i próg.

Dla Dzikiej Róży najcięższe znieś
i dla niej nawiewaj modre sny.
Jeszcze trochę. Jeszcze parę zbóż.
I te olchy. Widzisz. I już -
będzie: wieczór, gwiazdy i łzy.

O Dzikiej Róży droga śpiewa pieśń
i śmieje się, złoty znacząc ślad.
Dzika Różo! Świecisz przez mrok.
Dzika Różo! Słyszysz mój krok?
Idę - twój zakochany wiatr.

Thursday 9 August 2012

It's all about the tower



Checking out the tower and the neighbouring objects...


looking up....


up through the hollow inside...


and looking down again...

down and across through the wire fence...



I flew to Pisa on a whim. I wasn't sure what to expect, except for a certain tower. The tower doesn't disappoint: it's sooo leaning!!! The first sight of the tower in the twilight made me giggle, because it looked amazingly surreal. I walked along the medieval Piazza del Duomo laughing to myself like some village idiot, passing tens of tourists who were behaving in a manner that appeared to be scarcely less un-intelligent than mine. They were all leaning one way, holding their arms in the air, now and then adjusting the angle of their hands, and grinning towards their companions. Companions armed with cameras, to be sure. A bizarre view indeed, especially when you ignore for a moment its context, that is the crooked background of the tower. But hey, the joy of optical illusion! Thanks to the art of photography everyone can support the tower! As for me, I did my touristy bit conscientiously: I photographed the tower from every angle, I climbed it, I even got a chance to comfort it with my own frail arms, courtesy of my hostel roommates. Well, I did appreciate other things too - the mosaics were astonishing and I took special fancy to the huge romanesque dome of the baptistry. But Pisa is smaaal. I walked its length and width. Nice walks these were, but let's get this straight: Pisa is a one day destination. You wouldn't like to get stuck in here for too long. You see the cathedral district, you do the river walk and that's more or less it. Even the botanical garden where I hoped to get some rescue from the touristy vias and piazzas was shut. After all, it's all about the tower here.



****



Poleciałam do Pizy ot, tak sobie. Nie byłam pewna, czego się spodziewać, z wyjątkiem wiadomej wieży. Wieża nie rozczarowuje: jest krzyyywa. Kiedy po raz pierwszy ją ujrzałam, roześmiałam się do siebie, bo widok był doprawdy nierealny. Szłam nieśpiesznie wzdłuż Piazza del Duomo i chichotałam niczym wiejski głupek, mijając przy tym dziesiątki turystów, których poczynania sprawiały, że wyglądali oni mniej więcej tak samo (mało)inteligentnie jak ja. Wszyscy jak jeden mąż wyginali się w tę samą stronę, unosili ręce - tu i ówdzie zmieniając kąt nachylenia dłoni - i wysyłali szerokie uśmiechy w kierunku swoich towarzyszy. Towarzyszy uzborojonych w aparaty fotograficzne, oczywiście. Był to widok w rzeczy samej dziwaczny, zwłaszcza jeśli się na chwilę zapomniało o kontekście takiej scenki, to jest o wykrzywionej wieży w tle. O, radości złudzeń optycznych! Dzięki sztuce fotografii każdy może podtrzymać wieżę! Jeśli o mnie chodzi, sumiennie odrobiłam zadania turystki: sfotografowałam wieżę ze wszystkich stron, wdrapałam się (hehe) na nią a także, dzięki uprzejmości kolegów z hostelu, miałam szansę wesprzeć ją swymi wątłymi ramiony. Gwoli ścisłości, inne rzeczy także były warte uwagi - szczególnie spodobała mi się romańska kopuła baptysterium. Ale Piza jest malutka. Przeszłam ją wzdluż i wszeż i choć miłe to były wędrówki, postawię sprawę jasno: Piza to jednodniowa destynacja. Nie chciałoby się tu utknąć na zbyt długo. Jeśli się zwiedziło plac katedralny i przespacerowało wzdłuż rzeki, zobaczyło się mniej więcej wszystko. Nawet ogród botaniczny, w którym miałam nadzieję odpocząć po trudach zwiedzania, zamknięty był na cztery spusty. W końcu i tak chodzi tu głównie o wieżę.